Wiele lat temu uważałam, że jedzenie to wypełnianie żołądka dla pozbycia się uczucia głodu. Nie było dla mnie ważne, co się w brzuchu pojawi, byle tylko smakowało. Moje zobojętnienie było tym bardziej dziwne, że zostałam wychowana w duchu mądrego jedzenia. To zasługa mojej Mamy.
Początki mojego gotowania to błądzenie po kulinarnej dżungli. Hektolitry tłuszczu, cukru, przetworzona żywność. Dziwiła mnie w tym wszystkim tylko jedna rzecz - chciałam wyglądać i czuć się dobrze, a moje ciało się buntowało.
Jestem tym, co jem. Niby wyświechtane stwierdzenie, ale do bólu prawdziwe. Sztuką nie jest jeść, bo to potrafi w zasadzie każdy z nas od urodzenia. Za to odżywiać się musimy się nauczyć. Dlatego w mojej kuchni odżywiam moje ciało świadomie. Robię to w smaczny sposób, ale w rozmiarze "S", bo w takim czuję się sobą. Gdy gotuję jestem odprężona, pojawiają się endorfiny. Podobnie mam gdy biegam i trenuję. Taka też jest moje kuchnia - pełna endorfin. Robię to, bo ja po prostu lubię gotować.
Dlaczego skusiłam się na prowadzenie bloga? Bo tak jak łatwo wymyślałam przepisy, tak samo szybko je zapominam, a gromadzenie ich w zeszytach nie zdaje egzaminu.
Zapraszam więc Was do mojej kuchni pełnej endorfin - chili&chillin.
Chili - bo mam wrażenie, że to moje uzależnienie. Chillin - bo to dla mnie szczęście i relaks.
Może znajdziecie tu coś dla siebie.
P.S. Cały blog pisany jest z telefonu. Dlaczego? Gdy złapię wolną chwilę szybciochem przelewam myśli.
zalozylas bloga o gotowaniu abym ja i szyszka mial kolejna strone z food pornem :D
OdpowiedzUsuńheheeh :) miło mi to słyszeć Miollu! zatem będę dbać o jego zawartość, żeby cieszyła Wasze oczy :)
OdpowiedzUsuń