piątek, 14 lutego 2020

Kaczka w sosie sojowo-sezamowym

Często kolejne wpisy na bloga powstają dla tzw. „ku pamięci”. Tworzę swój zeszyt z przepisami po to, aby mi gdzieś nie uleciały. Po to, aby odtworzyć ten sam zamysł. Bo smak jedzenia zapamiętam. Co więcej każdy przepis od 5 lat pisany jest na telefonie. Aby było szybko i pod ręką. Tak jest z dzisiejszą kaczką w sosie sojowo-sezamowym.



składniki:
• 2 piersi z kaczki
• 2 cebule
• 2 ząbki czosnku
• 1 czerwona papryka
• 10 pieczarek (najlepiej brązowe)
• 1 średnia cukinia (opcjonalnie pak choi - 2-3 sztuki)
• garść kolendry
• sok z limonki
• kawałek imbiru wielkości połowy kciuka
• 2 papryczki chili - tajskie bird eye - to te małe i ostre (opcjonalnie) 

marynata do kaczki:
• 5 łyżek sosu sojowego (a tak naprawdę na oko)
• 5 łyżek oleju rzepakowego
• 1 łyżeczka papryki słodkiej
• 1 łyżeczka papryki wędzonej
• 1 łyżeczka czosnku granulowanego
• 2 łyżeczki ksylitolu lub cukru
• 2 łyżki prażonego sezamu
• 1 łyżka oleju sezamowego

przygotowanie:
Kaczkę pocięłam na wąskie kawałki, bez skóry. Marynowałam ją 24h, ale gdy spędzi w tej miksturze 1h też będzie ok.



Na woka dodaję olej kokosowy. Gdy się pięknie rozgrzeje wrzucam po kolei imbir z czosnkiem, drobno posiekane (to też idealny moment na chili, jeśli ląduje w moim daniu). Po chwili, gdy w powietrzu czuję ich zapach dodaję cebulę posiekaną w piórka. Znowu zaczynam czuć zapach unoszący się w powietrzu, to do woka wpadają cienko pokrojone pieczarki. Gdybym miała tajskiego woka i tajski palnik gazowy (może kiedyś! 😍), to powyższe trwałoby 2 minuty. Ale mam indukcję i woka do niej dostosowanego, to minut jest ze 3-4 razy więcej. Wszystko musi się delikatnie przysmażyć.



Gdy w powietrzu unosi się już zapach pieczarek, dodaję kolejno paprykę i cukinię. Wszystko mieszam. Podsmażam. Teraz najwyższa pora na kaczkę. Dorzucam ją do woka razem z całą marynatą. Dodaję też około pół szklanki wody, aby kaczka z warzywami mogła się nieco zanurzyć. Na oko dolewam też jeszcze odrobinę sosu sojowego i oleju sezamowego. Teraz całość przykrywam i pozwalam się gotować przez około 10-12 minut, kontrolując czy wszystko pływa, czy przypadkiem woda za bardzo nie odparowała.

Po tym czasie kaczka powinna być już miękka. Wyłączam źródło ciepła, skrapiam limonką, opruszam porwaną w rękach kolendrą (ona nie lubi noża) i podaję z ryżem. U mnie akurat brązowy. 








niedziela, 2 lutego 2020

Aksamitne naleśniki orkiszowe

Niech podniesie rękę ten, kto nie lubi naleśników! Na słodko czy wytrawne zawsze są dobrym pomysłem. Jest to też ten rodzaj dania, którym nie pogardzą i mali i duzi. Uwielbiam klasyczne naleśniki pszenne z serem czy z mięsem. Takie przygotowywała moja Mama i już zawsze będę mieć do nich sentyment. 

W mojej kuchni stawiam na smak, różnorodność oraz wartości odżywcze. Tam gdzie mogę lubię podkręcić skład dania, nie tracąc przy tym na smaku i korzystając z różnorodności. Tak powstał przepis na aksamitne i pełnoziarniste naleśniki orkiszowe. Są bardzo delikatne i rozpływają się w ustach. 



składniki:

Ciasto
• 1 jajko
• szczypta soli
• 1 łyżka oleju rzepakowego
• 4 łyżki mąki orkiszowej pełnoziarnistej typ 2000 (moją kupiłam w Lidlu)
• pół szklanki mleka uzupełnione wodą gazowaną do niemal pełnej szklanki

Z powyższych składników wychodzi 6 naleśników. Masz ochotę na więcej - mnóż wszystko razy dwa.

Nadzienie
• domowy dżem z owoców leśnych z ksylitolem - każdy Twój ulubiony też się sprawdzi 😉
• 100 g jogurtu greckiego
• 100 g mascarpone

Można użyć też samego jogurtu, wtedy warto wziąć około 200 g.

przygotowanie:
Jajko rozbełtuję widelcem z solą i olejem. Po chwili dodaję mąkę oraz mleko. Dalej macham widelcem tak, aby składniki połączyły się na gładką masę. 

Dalej już wiesz co robić. Rozgrzana patelnia i do dzieła!



Później chwila zawijania i gotowe. 



P.S. Ten wpis powstał po to, aby proporcje i przepis nie wyleciały mi z głowy. Ten cel przyświeca w zasadzie każdemu przepisowi na moim blogu. Mam nadzieję, że i dla Was jest to mobilna książka kucharska do której czasem zaglądacie. ☺️