sobota, 30 lipca 2016

Gdzie zjeść w Portugalii? Południowe wybrzeże

Prosto z Lizbony (wskazówki dotyczące jedzenia w stolicy możecie znaleźć tutaj klik) pojechałam na południe Portugalii, żeby się przekonać co tam dobrego będzie można zjeść.


Miałam świadomość, że wbrew pozorom może być słabiej niż w dużym mieście, ale to co zobaczyłam na miejscu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zatrzymałam się w małej miejscowości Luz, która jest przepiękna. Ale na jedzeniu to oni albo się nie znają, albo nie chcą się znać. Parędziesiąt metrów od plaży, wzdłuż jednej drogi, można znaleźć kilkanaście knajpek. Chcielibyście zjeść rybę? Fale szumią, piasek jest, wiatr lekko owiewa twarz. W zasadzie wszystko się zgadza. Ale ryb nie ma. Chyba, że dla kogoś paluszki rybne są wersją świeżej ryby nad morzem czy oceanem, to bardzo proszę. Przyznam, że mnie zatkało. Mogłam kupić na obiad burgera, frytki, kanapki, tosty, paluszki rybne, a nawet sałatkę z kurczakiem. Ale ryb nie! Nie wspominam już o pozostałych owocach morza.

Wśród tych wszystkich miejsc znalazłam jedno, które twierdziło, że podaje świeże ryby. Przed restauracją The Galley stała tablica z napisem "fresh fishes". Pomyślałam sobie YOLO ;), idę. Okazało się, że tablica jest jak papier i też wszystko przyjmie, i co prawda "fishes" było, ale niestety nie "fresh". Żołądek bolał mnie cały wieczór. Tyle wygrać.

Widok zachęcał


Jedzenie już mniej.


W Luz trafiłam też na knajpkę o wdzięcznej nazwie YOLO. Ale mimo, że przez Trip Advisor była oceniana na pierwszym miejscu, to po poprzednich przebojach nie starczyło mi odwagi, aby to sprawdzić.


Chwalona także była restauracja Chicca's. W każdym możliwym miejscu podkreślali, że podają tylko domowe jedzenie. Tak, na południu Portugalii to faktycznie jest wyróżnik. 

Przed knajpką co wieczór ustawiały się kolejki, co bardzo dobrze wróżyło. Wnętrze było niewielkie, przytulne i klimatyczne, a obsługa niezwykle miła i pomocna. 



Niestety to było kolejne miejsce na mapie południowej Portugalii, gdzie nie można było zjeść ryb. W karcie jako przekąska pojawiły się jedynie krewetki. Pozostałe dania widać, że były przyrządzane z sercem i to ze świeżych produktów. Ja jednak użyłabym połowę mniej tłuszczu. Portugalczycy uwielbiają dodawać ogromnie dużo oliwy do swoich dań.

Bardzo smaczne przekąski, czyli pesticos.


Lasagna 

Zapiekanka z bakłażana


Codziennie rano uwielbiałam pojawiać się w miejscowym sklepie Antonio. Okazało się że to nie tylko sklep, ale też  miejsce spotkań miejscowych ludzi, którzy rano przychodzą tam na kawę, ciastko czy sok pomarańczowy. Spotykają się i rozmawiają. Przychodzi tam też sporo starszych osób, które przy porannej kawie i gazecie wrzucały sobie "na walla" najnowsze newsy. Codziennie kawę parzyła tam przeurocza kobieta, której uroku i optymizmu może pozazdrościć niejedna osoba.



Gdy okazało się, że nie bardzo jest gdzie jeść wybrałam się do miejscowego Lidla, gdzie dostałam piękną ośmiornicę (trzeba ją mrozić przed przygotowaniem żeby skruszała, więc nie kupowałam świeżej na targu tylko już mrożoną w sklepie) i na targ rybny w Lagos. Kupiłam tam piękny stek z tuńczyka, z miecznika i kilogram ostryg. Za wszystko zapłaciłam niecałe 18 euro, czyli tyle co za jedno danie w restauracji.

W tym budynku znajduje się targ rybny w Lagos




Na tych dwóch palnikach kuchenki elektrycznej zaczęłam swoją przygodę.


Najpierw zrobiłam ośmiornicę. Pierwszą w życiu. Przepis znajdziecie tutaj klik.



Objadłam się cudnych ostryg, które dzielnie otwierał mój mąż.


Zrobiłam też paprykowe risotto na bulionie z owoców morza ze stekiem z miecznika.


Podałam też stek z tuńczyka w sosie limonkowo-kolendrowym (moje ulubione połączenie) z odrobiną miodu rozmarynowego i sałatką z avocado i dressingiem.


Skusiłam się też na espadę, moją ulubioną portugalską rybę, która w smaku bardzo przypomina halibuta.


Południe Portugalii moim smakiem wygląda tak. A jak jest u Ciebie? :)


piątek, 29 lipca 2016

Cherry on top, czyli placek z wiśniami

Placek z wiśniami, czy innymi sezonowymi owocami, to jeden z moich ulubionych smaków dzieciństwa. Pamiętam, gdy moja Mama piekła ciasto, to ja za każdym razem siadałam przed piekarnikiem i nie mogłam się doczekać aż będzie gotowe. Czasem tak bardzo, że dostawałam pozwolenie na zjedzenie jeszcze ciepłego kawałka. Moja Mama od zawsze twierdzi, że nie potrafi piec ciast. Nigdy się z tym nie zgadzałam i uważam, że placek w jej wykonaniu jest najlepszy na świecie.

Cieszy mnie też ogromnie, kiedy teraz Gutek podskakuje z radości i klaszcze w ręce, kiedy widzi jak wyciągam ciasto z piekarnika. Mam nadzieję, że kiedyś będzie miał wspomnienia podobnie miłe jak moje. 

składniki:
3 duże garście wydrylowanych wiśni
60 g masła klarowanego
20 g oleju kokosowego
2 łyżki jasnego, delikatnego w smaku miodu
1 łyżka stewii
3 jajka
150 g mąki pszennej
50 g mąki graham, orkiszowej czy migdałowej
80 g maślanki
1 szczypta soli
1 łyżka proszku do pieczenia

Tortownica o średnicy 22-24 cm.

Rozgrzewam piekarnik do temperatury 180 stopni. Formę smaruję olejem kokosowym.

Do miski dodaję miód, stewię oraz jajka i miksuję przez chwilę. Po chwili dodaję mąkę, maślankę, olej i sól. Mieszam aż wszystko będzie gładkie. Na koniec wsypuję proszek do pieczenia. Gdy ciasto jest gotowe przelewam je do formy. Rozsypuję na nim wiśnie i wstawiam do piekarnika na 30 minut.
Ciasto jest proste i szybkie. Znika w podobnym tempie. :)



niedziela, 24 lipca 2016

Gdzie zjeść w Portugalii? Na początek Lizbona

Mam dość specyficzne potrzeby w temacie jedzenia. Unikam cukru, tłuszcz też musi być odpowiedni i użyty w rozsądnych ilościach, zwracam uwagę na wartości odżywcze. W mojej kuchni znajduje się dużo warzyw, uwielbiam owoce morza i jem niektóre gatunki mięsa. Kiedy odwiedzam kolejne miejsce na mapie świata, czuję ekscytację, bo najbardziej lubię je poznawać od kuchni. Jaka jest więc kuchnia Portugalii? Ta dla turystów? Niestety kiepska. Ale jeśli poszukać głębiej, to można znaleźć smaczne i klimatyczne miejsca. Zapraszam Was na mój subiektywny przewodnik. Na pierwszy ogień - Lizbona.


Lizbona 
Spacerując po Lizbonie trafia się bardzo często na miejsca gdzie można zjeść rybę z chipsami. Niestety ceny nie powalają, a smak tym bardziej. Usilnie poszukiwałam małych, rodzinnych knajpek. Kiedy już miałam nadzieję, że na taką trafiłam to mocno się zawiodłam. Postanowiłam więc wypróbować miejsce, które jest jedną z głównych atrakcji Lizbony - Time Out. Zaletami tego miejsca jest ogromny wybór i w miarę rozsądne ceny. Każda z dostępnych kuchni jest firmowana nazwiskiem kucharza. Można tu znaleźć pyszną Portugalię, a na pewno dostępne są świeże owoce morza.



Ostrygi w Sea Me. Pyszne i co najważniejsze świeże.


Podawali też genialne ceviche.


Bardzo przypadło mi do gustu jedzenie od Marlene Vieira. Óśmiornica, rostbef czy aromatyczne risotto.




Dla mnie jednym z największych wyzwań były śniadania. Portugalczycy najczęściej na śniadanie jedzą kawę, kawę z mlekiem do którego dodają słodkie ciastko lub crossainta. To nie moja bajka. Znaczy kawa tak, ale nie jako jedyny element posiłku, a ciastka rzadko znajdują się w moim kręgu zainteresowań. 

Trafiłam do Fabrica Lisboa. Warto odwiedzić to miejsce chociażby dla samego wystroju. Można siedzieć i patrzeć się na ściany. Jest tam wszystko! Znalazłam nawet Gameboya. Jakimś cudem tworzy to piękną, różnorodną całóść. Śniadania są lepsze niż w innych miejscach, ale wciąż są to tosty (czasem nawet z jajkiem) czy crossainty z wytrawnymi dodatkami i koniecznie z chipsami. Espresso maja pyszne.



W cukierniach, których jest pełno, oprócz klasycznych słodkości i osławionych pasteis de belem, można dostać całkiem przyzwoite kanapki. 



Osławione pasteis de belem. Dla mnie to po prostu ciasto francuskie i budyń, ale rozumiem, że może smakować. Jednak nie moja bajka. 


Od wielu lat, gdy jadę w kolejne miejsce staram się uczestniczyć w różnego rodzaju kursach gotowania. Jako zodiakalna panna lubię mieć pewne rzeczy poukładane i dopiero na tej podstawie robię swoje wariacje. W Portugalii trafiłam do Cooking Lisbon. Znalazłam to miejsce wpisując w wyszukiwarkę dokładnie te dwa słowa. Oczywiście wyskoczyło na samej górze. Pomyślałam, że to zmyślna nazwa i postanowiłam zapytać właściciela czy to z tego powodu tak nazwał swoją szkołę gotowania. Jak myślicie? :)

Cooking Lisbon to miejsce pełne pasji do gotowania, dzielące się wiedzą, wypełnione endorfinami i pysznym portugalskim winem. Kilka godzin spędzonych w szkole zaczyna się wycieczką na miejscowy targ, gdzie mamy tę rzadką okazję, aby porozmawiać z dostawcami. Ja trafiłam tam tuż po zwycięstwie Portugalii w Euro 2016, więc większość albo nie miała głosu, albo wieszała plakaty swojej ukochanej drużyny. Tak, Portugalia pęka z dumy. I słusznie :)



Moja ukochana espada. Pyszna ryba z delikatnym białym mięsem, przypominającym halibuta. 


W Cooking Lisbon trafiłam na genialnych kucharzy, którzy gotują z sercem. Przyrządzaliśmy pesticos, czyli miejscowe przekąski, dwa klasyczne portugalskie dania oraz deser. W międzyczasie wspólnie jedliśmy to, co ugotowaliśmy, popijając pyszne portugalskie wino. 


Pesticos, czyli portugalski odpowiednik przekąsek czy osławionych tapasów.



Przyrządziliśmy też risotto na bulionie z owoców morza, doprawiane tradycyjną pastą paprykową - całkiem słona, o bardzo wyraźnym smaku.


Zrobiliśmy też marynowaną wieprzowinę z zapiekanymi ziemniakami i warzywami.


To moja kulinarna wersja Lizbony. Lećcie zdobyć własną, bo miasto jest tego warte.



sobota, 16 lipca 2016

Ośmiornica - ten pierwszy raz

Południe Portugalii. Genialna pogoda, świeże owoce morza, zimne vinho verde i słońce, które zachodzi po 21:00. Niby idealnie. Ale idziesz do knajpki, chcesz tylko świeżą rybę, która jest przecież pod bokiem. Ale nie, to nie takie proste. Dostajesz taką po której boli Cię żołądek. Właśnie w takich momentach włącza mi się moje "sama, sama". Sama sobie ugotuję. I nie rybę, tylko ośmiornicę. O! I to nic, że to będzie mój pierwszy raz. 



składniki:
1 ośmiornica
5-6 portugalskich batatów lub zwykłych ziemniaków
2 garście szpinaku baby
7 szarych krewetek
czosnek, pietruszka, oliwa, sól, pieprz, liść laurowy
odrobina masła
białe, wytrawne wino

Ośmiornicę mrożę przez około 24h. Dzięki temu będzie krucha i delikatna. Na dno garnka wlewam oliwę, tak aby je zapełniła. Gdy się rozgrzeje wrzucam cebulę pokrojoną w piórka i posiekany czosnek oraz liść laurowy. Czekam aż się zarumienią. 


W tym czasie oczyszczam rozmrożoną już ośmiornicę. Odcinam głowę i ząb. Podobnie jak przy kalmarach, tylko łatwiej. 


  
Teraz już z górki. Ośmiornicę wkładam do garnka z oliwą, czosnkiem i cebulą. Dolewam szklankę wina i odrobinę wody. Ośmiornica nie musi być przykryta bulionem. Zamykam garnek i gotuję na małym ogniu przez 45-60 min. 


W tym czasie przygotowuję uwielbiane przez Portugalczyków chipsy z miejscowych batatów. Wrzucam je na rozgrzaną oliwę, moment i gotowe.


Do drugiego garnka wkładam pokrojone bataty i gotuję je z czosnkiem. Gdy będą miękkie to je odsączam. Dodaję sok z cytryny, masło, sól i pieprz. Wszystko zamieniam w puree.

Gdy ośmiornica jest gotowa, wyciągam ją i kroję na części. Lekko podsmażam na patelni, razem z krewetkami i odrobiną szpinaku.

Wykładam na talerz. Podaję na wszelki wypadek vinho verde. Jeśli mi nie wyszło, to ono na pewno pomoże. :) No, ale wyszło. Dziwnie tak mówić, ale dawno tak dobrze nie jadłam. Portugalio - you made my day!