wtorek, 8 września 2015

Japonką nie jestem, ale sos teryjaki zrobię

Wymyśliłam, że zrobię dziś kurczaka w sosie teryjaki. Dawno nie robiłam nic japońskiego, a zatęskniłam za tymi smakami. Kupiłam więc rzeczonego kurczaka, kiełki fasoli mung i kolendrę. Zabieram się za gotowanie i nagle pojawia się dość istotny problem. Nie mam sosu. No tak. Płynie we mnie jednak polska krew, czyli wersja "ze mną się nie napijesz?", zmieniła się w "a co, ja sosu teryjaki nie zrobię"? ;) Wiele lat temu zajmowałam się PR sieci japońskich restauracji, dlatego temat nie był mi obcy.  Było to jednak dawno, dlatego pamięć musiałam odświeżyć. Myślę - sos sojowy mam, miód też, imbir się znajdzie ... I nagle ... przecież nie mam sake! Jest gorzej niż myślałam, bo nawet wódki nie mam! W tych oto dramatycznych okolicznościach powstała moja wersja sosu teryjaki. Z bourbonem. Resztka tego trunku znajdowała się w domu.

sos teryjaki:
sos sojowy - ok. 1/3 szklanki - ja robię na oko - smak i konsystencja musi mi się zgadzać
miód - 3 łyżki - akurat miałam gryczany
czosnek - 4 ząbki - przeciśnięty przez praskę
imbir świeży, starty - ok. 2 cm
olej sezamowy do smaku
odrobina cukru palmowego
2 łyżki bourbonu
1 płaska łyżeczka mąki pszennej wymieszanej w 1/4 szklanki zimnej wody

reszta składników:
pierś z kurczaka
kiełki fasoli mung
kolendra
sezam
limonka
ryż

Na suchy wok wrzuciłam sezam, żeby go lekko uprażyć. Ostatnio ten smak pasuje mi wszędzie. Czasem pasjonaci gotowania prażą nasiona na tłuszczu. Jest to jednak zbyteczne, gdyż nasiona mają własny tłuszcz, który wydziela się pod wpływem ciepła. Wystarczy jedynie pilnować, aby się nie przypaliły. 
Po chwili do sezamu dodaję składniki sosu w kolejności jak wyżej. Na sam koniec dolewam bourbon i po chwili wodę z mąką, całość energicznie mieszając. Sos robi się ciemny, lekko gęstnieje. Wtedy dodaję pokrojonego w paski kurczaka. Mieszam łącząc go z sosem. Przykrywam na ok. 5 minut. Na ostatnie dwie minuty dodaję kiełki fasoli mung. Skrapiam całość sokiem z limonki. Gdy danie jest gotowe posypuję je świeżą kolendrą (może być też bazylia) i młynkiem chili plus sól morska. Podaję z ryżem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz