Kuchnia tajska nie jest skomplikowana, a Pad Thai jest jednym z najprostszych dań, które w niej znajdziecie. Co ciekawe jego wersji jest mnóstwo. Oczywiście trzymają się głównych wytycznych, ale każdy w tym daniu zostawia trochę siebie. Moją wersję przedstawiam poniżej. Może kiedyś zrobię to danie z Tajem i mój przepis ulegnie kolejnym przemianom. Kto wie :)
Do tej pory najlepszy Pad Thai jaki jadłam, przygotowywała dla mnie Tajka na Khao San Road - jednej z najbardziej znanych ulic w Bangkoku. Był też zarazem najtańszym, bo kosztował 6 zł. Za podwójną ilość krewetek musiałam dopłacić 2 zł. Porcja była już tak duża, że bałam się pytać, co bym dostała za dychę.
składniki:
garść orzechów ziemnych
1 jajko
mały kawałek imbiru rozdrobniony na tarce
4 ząbki czosnku
3-4 tajskie papryczki chili
1 limonka
kawałek cukru palmowego
pół opakowania kiełków fasoli mung
olej archaidowy lub z orzechów włoskich
200 g makaronu ryżowego, wstążki
15 krewetek
świeża kolendra
3 łyżki sosu sojowego
6 łyżek sosu rybnego (prawda jest taka, że wlewam sos na tzw. oko ;))
Na rozgrzany wok dodaję olej. Po chwili wrzucam czosnek, chili oraz imbir, które mieszam przez jakiś czas, aby połączyły swoje smaki. Dodaję sos rybny, sojowy, a także cukier palmowy. Gdy cukier się rozpuści wrzucam krewetki, które łączę z powstałym w woku sosem. Po chwili przesuwam wszystko lekko na bok i wbijam jajko, które rozlewam po woku i delikatnie mieszam. Po chwili łączę z resztą składników. Dodaję odrobinę wody z makaronu oraz sam makaron, który wcześniej ugotowałam. Mieszam aż całość dobrze się połączy. Wyciskam na wszystko sok z limonki i dodaję kiełki. Posypuję potłuczonymi w moździerzu orzechami i dodaję świeżą kolendrę.
Poniżej posmakujcie trochę Tajlandii
Street food
#nofilter
I jeszcze kilka obrazków z krainy uśmiechu. Wykonałam je w 2012 roku. Chyba pora wyruszyć po nowe :)